Mój organizm powiedział dziś stanowcze „jeszcze nie teraz”, gdy omyłkowo wyłączył budzik zamiast odkliknąć kolejną drzemkę. Dobrze, że brzusio stał na straży całej sytuacji i wybudził mnie akurat żeby zdążyć na śniadanie.

Wrodzona organizacja nie pozwala mi zostawać w tyle z wpisami o dłużej niż jeden dzień. Nie lubię pisać kilku wpisów na raz, bo to żmudna i czasochłonna robota a i emocje już nie te, pamięć nie ta (no dobra, z tą pamięcią to trochę przesadziłam 😛 ). Michał nazywa to wakacyjnym terrorem 😀 , ale tak naprawdę lubi ten nasz podróżniczy pamiętnik. Poranek przeznaczyliśmy więc na zrobienie wpisu z wczoraj a także na zaplanowanie kolejnego odcinka naszej podróży (wszak jutro opuszczamy Singapur i ruszamy dalej). Nanieśliśmy pewne zmiany do pierwotnego grafiku, bo nie mamy jednak ochoty na zbyt częste przemieszczanie się, ale o szczegółach będziemy informować na bieżąco (zaklepany hotel przyznaje się do WiFi, miejmy więc nadzieję, że nie kłamie).

Z hotelu wynurzyliśmy się około południa pogodzeni z faktem, że nie zobaczymy wszystkiego co chcieliśmy. Z całej masy rzeczy, które zostały wybraliśmy tę, która najbardziej wpisywała się w nasz spokojny dzień – spacer po ogrodzie botanicznym.

Singapur - Ogród botaniczny - pomnik Fryderyka ChopinaOgród botaniczny w Singapurze to 74 ha prawdziwie zielonych płuc tego miasta-państwa. Pomniejsze ogrody tematyczne, łąki, stawy, miejsca na piknik, drewniane ławeczki, nawet muszla koncertowa. Do tego cała infrastruktura w postaci punktów gastronomicznych, informacji, toalet i sklepików z pamiątkami, bynajmniej nie krzykliwa i nachalna, ale ładnie wkomponowana w całość. Wszystko oczywiście super oznakowane. Każda alejka ma swoją nazwę a przy każdej bramie do ogrodu można zaopatrzyć się w darmową mapkę. Akcentem polskim jest pomnik Fryderyka Chopina ufundowany przez ambasadę RP w Singapurze, która we wspomnianej muszli koncertowej organizuje ponoć koncerty chopinowskie.

Singapur - Ogród botaniczny - ogród orchideiZ ciekawszych ogrodów tematycznych można by wymienić chociażby: ogród poświęcony 250 gatunkom imbiru (Ginger Garden), ogród roślin leczniczych (Healing Garden), roślin zapachowych (Fragrant Garden), drzewek bonsai oraz, jedyny płatny w towarzystwie, ogród orchidei (National Orchid Garden). Okazuje się, że Singapur specjalizuje się w hybrydyzacji orchidei a jedna z odmian jest jego symbolem. W orchidarium można podziwiać ponad 2 tys. odmian, w tym takie nazwane na cześć wyjątkowych gości (np. Margaret Thatcher czy księżnej Diany) oraz wejść do tzw. Cool i Mint House imitujących warunki odpowiednio wyższych i niższych obszarów tropików. Nie możemy nie wspomnieć również o lesie deszczowym, przez który odbyliśmy spacer śpiewając „The lion sleeps tonight'” , ruszając przy tym rytmicznie głowami i nie mogąc się tylko zdecydować, kto robi za Timona a kto za Pumbę ;P

Singapur - Chinatown ComplexPóźnym popołudniem podjechaliśmy standardowo do Chinatown na kolejną azjatycką szamę. Ja tym razem próbowałam ichniejszych pierogów (polskie lepsze) a Michał w końcu pożegnał kurczaka i skusił się na odmianę tego, co ja jadłam przez ostatnie dwa dni, czyli aromatycznego bulionu z kluskami, szczypiorkiem i jakimś wybranym dodatkiem (w tym wypadku była to wołowina). Stwierdził, że to najlepsze co jadł tu do tej pory, po czym skusił się jeszcze na kaczkę 😉 Całości dopełniły soki ze świeżych owoców z lodem (papaja i gruszka), które są tu bardzo popularne (soki, nie te dwa konkretne owoce).

Author

4 komentarze

  1. mama Irenka Reply

    Oj zielono! Mogłabym w takim miejscu siedzieć godzinami.

  2. Wszystkie zdjęcia oglądaliśmy ze znajomymi nad Krasnym. Byliśmy zachwyceni roślinnością i zdjęciami.

  3. Zgaduję, że nie uda się przewieźć słoika tej zupy przez granicę? 😀

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.