To chyba pierwsze wakacje, podczas których palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o stopień opalenia skóry dzierżą nasze … stopy. Białe paski po sandałach, które nosimy tu non stop, pokazują gdzie nie miały jeszcze szansy dostać się promienie słońca. Drugi w tym konkursie będzie zapewne kark Michała. Trzecie, jeśli już musiałabym przyznać brązowy medal, moje ramiona. Choć w sumie po nocy jakoś przybladły i chyba jednak wyprzedzi je czoło Michała po tym jednym dniu, kiedy nie posmarowałam mu twarzy kremem z filtrem 50. Nasze stroje kąpielowe pozostają wciąż na dnie plecaków. Jak dobrze pójdzie, pierwsze plażowanie może za kilka dni. Z jednej strony sama się pisałam na takie wakacje, podczas których będziemy starali się zobaczyć dużo a nie leżeć plackiem na plaży (zresztą, jakiej plaży w środku lądu). Z drugiej, mały smuteczek, że nie przebiję naszej koleżanki Karoliny, która po niecałych 2 tygodniach w Grecji wróciła tak brązowa, że myśleliśmy, że już tak jej zostanie na zawsze 🙂 Myślę, że jednymi z winowajców naszej wciąż bardziej bladej niż nie skóry są nasze apteczne kremy z filtrem. Za punkt honoru obrały sobie przeciwdziałanie rakowi a przeciwdziałanie pięknej opaleniźnie dodały gratis w pakiecie. Gdybym była rozchwytywaną blogerką, wrzuciłabym teraz jakąś fotkę owych kosmetyków rozrzuconych w artystycznym nieładzie na białej hotelowej pościeli a pod postem dała gwiazdkę i małym drugiem napisała *wpis przygotowany we współpracy z firmą Vichy.

Gdy postanowiliśmy zaraz po Singapurze udać się do Kuala Lumpur, pisałam, że zmieniliśmy tym samym nasz pierwotny plan. Początkowo myśleliśmy, żeby zawitać na dwie noce do Malaki, ale z uwagi na dość dużą ilość zmian lokalizacji i niechęć do powtórnego pakowania i rozpakowywania się, zadecydowaliśmy przedłużyć nasz pobyt w Kuala Lumpur a do Malaki wybrać się w ramach jednodniowej wycieczki. Odległość około 140 km, z czego znaczna część po autostradzie, tutejszy odpowiednik polskiego busa pokonuje w 2 godziny. Wyjeżdżając rano i wracając wieczorem można więc cały dzień przeznaczyć na włóczenie się po miasteczku. I to właśnie robiliśmy wczoraj.

Malaka - riksza z motywem FrozenMalaka to jedno z najstarszych miast w regionie, znane ze swojej starówki wpisanej na listę UNESCO. Czerwone budynki ratusza (Stadhuys) i kościóła protestanckiego Christ Church są jej symbolem. Osobiście, do tego symbolu, dodałabym jeszcze obecność kolorowych, upstrzonych maskotkami i podobiznami z kreskówek, upiornie tandetnych i puszczających równie ambitną muzykę rikszy. Za bodajże 40 zeta można się takim straszydłem z pokrytym folią siedziskiem (doskonałe rozwiązanie na upał) przejechać po okolicy. Ciekawe czy riksza z motywem z bajki Frozen na nasze życzenie puściłaby „Let it go” 😀

Malaka - świątynia chińska Cheng Hoon TengWyposażeni w mapkę zgarniętą w punkcie informacji turystycznej poszliśmy zwiedzać Malakę pieszo. Podczas naszego spaceru widzieliśmy meczet (Kampung Kling), świątynie chińskie (Cheng Hoon TengHokkien Huay Kuan), buddyjską, hinduską i kościoły (Christ Church, St. Paul’s Church). I to wszystkie w dość bliskiej odległości od siebie. Widać możliwe jest współistnienie różnych religii w jednym miejscu. Szkoda, że nie wszędzie ludzie są tego świadomi. Poza miejscami kultu odwiedziliśmy również pałac sułtana z ogrodem a także pozostałości portugalskiej fortecy A Famosa. Przeszliśmy się też najbardziej znanymi ulicami w mieście – Jonker Street i Jonker Walk.

Malaka - Calanthe Art CafeNa oddzielny paragraf zasługuje też kawiarnia Calanthe Art Cafe, w której byliśmy tego dnia aż dwa razy. Miejsce to specjalizuje się przede wszystkim w kawie, serwując jej 13 różnych mieszanek zarówno w postaci parzonej, jak i instant, na ciepło, na zimno a także zblendowanej z lodem z bitą śmietaną i … galaretką kawową! Jak myślicie, którą wersję wybraliśmy? Poza kawą można zamówić jeszcze kilka rodzajów owocowych koktajli i smoothie (ten na bazie ananasa, marakui i banana jestem w stanie przyjąć w każdej ilości), jakieś inne fikuśne napoje a w porze lunchu serwowanych jest też kilka dań. Spróbowaliśmy jednego z nich – zupy laksa. Była doskonała!

Author

1 Comment

  1. mama Irenka Reply

    Jestem zaskoczona bujną roślinnością, jak na tak gorący klimat.

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.