Nie bardzo wiem od czego zacząć, może tak… przejazd tych ~300 km z Bonifacio do Calvi wzdłuż zachodniego wybrzeża zajął nam ponad 6 godzin – normalnie taki odcinek trasy można pokonać w około 3,5 godziny jadąc spokojnie. Nie bez powodu znane nam źródła informacji donosiły, iż na przejazd przez zachodnie wybrzeże należy poświęcić cały dzień – niewiele się pomylili.Wyjazd z Bonifacio był stosunkowo przyjemny, po szybkim śniadaniu – zaraz po wymeldowaniu się z kempingu – ruszyliśmy w drogę około 10:30. Pogoda była całkiem przyjemna jak na jazdę samochodem, nie za ciepło, nie za zimno. Pomiędzy Bonifacio a Ajaccio mieliśmy do pokonania drogę N 196, a od Ajaccio w stronę Calvi drogę D 81.
Szczerze? Nie wiem która była gorsza, obie były ekstremalnie trudne. Zarówno droga N 196 jak i D 81 prowadzą przez pasma gór, jednak ich twórcy postanowili nie zaprzątać sobie głowy budową tuneli, w efekcie czego raz jesteśmy ma poziomie morza, następnie trafiamy na 1340 m n.p.m. (najwyższy oznaczony punkt – choć śmiem twierdzić iż byliśmy dużo wyżej) i tak w kółko. Pikanterii całej trasie dodają tzw. przesmyki górskie, które wyglądają mniej więcej tak. Szerokość około 4,5 metra tak więc na dwa większe samochody nie ma szans, ponieważ po jednej stronie mamy tysiąc metrową przepaść (droga odgrodzona jest półmetrowym płotkiem) a po drugiej wystające skały. Kolejnym ostrym dodatkiem będzie informacja, iż na takich drogach jeżdżą autokary. Mieliśmy okazję spotkać kilka na naszej trasie :). Nie mieliśmy co prawda przyjemności wymijać się z nimi, więc nie wiemy jak to wygląda, ale widzieliśmy po drodze dwa jadące w przeciwnych kierunkach. Gdzieś wyminąć się musiały – pytanie tylko gdzie?
Nagrodą dla wytrwałych kierowców podążających trasą zachodniego wybrzeża, są piękne, malownicze widoki, zapierające dech w piersiach obrazy malowane przez naturę. To jest coś czego obydwoje na pewno nie zapomnimy przez długi czas i nie dlatego, że trasa była okropna, choć naprawdę była. Poniżej tego wpisu znajdzie się kilkanaście zdjęć zrobionych przez nas w trakcie postojów w przeróżnych miejscach tej urokliwej (na różny sposób) trasy. Mam jednak poważne wątpliwości czy oddadzą choć ułamek emocji towarzyszących tej podróży.
Ostatni akapit poświęcę na temat, z którym spotykamy się tu za każdym razem kiedy gdzieś wyruszamy samochodem. Temat jak dla mnie iście zagadkowy a mianowicie „francuscy kierowcy”. Można by tu napisać ładne studium przypadku – poważnie. Oto kilka faktów, które pozwolą nakreślić sytuację:
- Francuscy kierowcy na Korsyce mają w dalekim poważaniu znaki ustąp pierwszeństwa. Notorycznie, na każdym skrzyżowaniu, wyjeździe z drogi podporządkowanej zmuszają nas do hamowania
- Rzecz piękna: jak zablokować dwu-pasowe rondo w pięciu kierunkach? Otóż wystarczy garstka Francuzów za kierownicą, którzy będą chcieli pokonać owe rondo w jednym kierunku. Nie ważne, że z ronda nie da się zjechać bo droga wyjazdowa stoi w miejscu (dlaczego o tym później) chętnie wjadę i zablokuję drogę innym – to chyba tutaj modne, bo inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Dlaczego zjazd z ronda może być niemożliwy? Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż tuż za zjazdem zatrzymał się francuski kierowca (nie ważne czy kobieta czy mężczyzna) i co robi? Rozmawia z przechodzącym obok kolegą!
- Notoryczne zatrzymywanie się gdzie popadnie, łamanie wszelkich zakazów postoju, wymuszanie pierwszeństwa to tutaj normalka 🙂 trzeba być po prostu na to gotowym.
1 Comment
To moje „pandziorro” przeszło niezły chrzest!