Nie pamiętam dobrze kiedy dokładnie wpadliśmy na pomysł wizyty w Maranello, ale wyszło to całkiem spontanicznie. Bo dlaczego by nie? Skoro będziemy przejeżdżać w pobliżu a do tego z zapasem czasu. Zrobiliśmy małe rozeznanie i tak wizyta w rodzinnym mieście Ferrari trafiła do naszego podróżniczego „jadłospisu”.

Po przedarciu się przez najtrudniejszą część trasy o której pisała Monia, zjechaliśmy z autostrady w kierunku Maranello. Razem z pierwszymi znakami, pojawiły się drogowskazy kierujące nas do muzeum. Samo muzeum położone jest w pobliżu fabryki Ferrari, co potęguje tylko całe wrażenie.

Na parkinu przywitała nas miła Pani informując o konieczności opłaty za parking ;D Na pocieszenie dodała, że przed wizytą w muzeum możemy się zapisać na przejażdżkę jednym z kilku dostępnych modeli Ferrari stojących nieopodal. Pomysł fajny, jednak 80 € za najkrótszą – kilku minutową – frajdę to trochę dużo… Niezrażeni udaliśmy się w kierunku muzeum które znajdowało po drugiej stronie parkingu.

Muzeum podzielone jest na kilka części: historyczną, w której znajdują się takie okazy jak Ferrari 166 F2 z 1951 roku czy Ferrari 250 GT Berlinetta, halę zwycięzców w której prezentowane są zwycięskie modele F1 oraz zdobyte trofea – tam też można posłuchać dźwięków F1 zmieniającego biegi czy hamującego :-). Dalej mamy mini salę kinową wyświetlającą fragmenty filmów, w których jedną z ról gra oczywiście Ferrari. Piętro wyżej mamy już nieco nowsze modele, salę poświęconą Ferrari on tour, gdzie prezentowane jest m.in. F 355 które ma za sobą trasę światową. Ferrari design jest jednym z ostatnich pomieszczeń, ale wcale nie najmniej ciekawym. Zaprezentowany został tam proces tworzenia samochodów spod znaku czarnego konia od zera. Od szkiców koncepcyjnych, poprzez modele w różnej skali w tym także te 1:1. Trzeba przyznać, że całość robi ogromne wrażenie, dlatego należy uważać aby podczas zwiedzania nie wejść na jeden z prezentowanych silników V12 😉

W ramach kompleksu znajduje się jeszcze mały bar, pomieszczenie w którym można pojeździć na symulatorze F1 oraz sklep. Sklep w muzeum zdecydowanie zasługuje na wzmiankę, ze względu na swój asortyment. Tylko wspomnę o breloczku za 150 €, fragmencie tłoku silnika za 800 i paru innych „drobnych” gadżetach których ceny przyprawiały o zawrót głowy.

Całości dopełniała obsługa ubrana od stóp do głów w kolory marki i stroje rodem z toru wyścigowego a także dźwięki silników dobiegające z zewnątrz. Zdecydowanie było warto zboczyć z drogi dla takich atrakcji. Wychodząc zahaczyliśmy postanowiliśmy zweryfikować obietnice pani z parkingu. Nie kłamała, na małym parkingu obok stało kila różnych modeli Ferrari, jedno zagubione Lamborghini i kilku śmiałków. Może następnym razem … 😉

Author

3 komentarze

  1. Czułam, że dzisiaj będą nowe wpisy… Do oglądania Ferrari są cudne, ale Leoś jest wspanialszy, bo dowiózł was w tak cudne miejsca. Pozdrawiam cieplutko z domu (na dworze chłód i wiatr).

  2. mama Irena Reply

    Najbardziej będzie Wam zazdrościł tej wizyty Szymek.

  3. No litości… dajcie jakieś posty, bo zejdę z ciekawości 😉 Fani czekają a tu nic 🙁 Internety Wam zabrali?

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.