Dochodzi 19-sta a słońce jakby zastygło w bezruchu i wcale nie chce „spaść”. Michał niecierpliwi się w oczekiwaniu na „ładne światło” do zdjęć, ja po raz n-ty przekręcam się na leżaku odpędzając się jednocześnie od natrętnych os, które wyjątkowo upodobały sobie mój kolorowy kostium (następny będzie czarny). W końcu decydujemy się powoli zbierać. Cztery godziny byczenia i moczenia w morzu w zupełności wystarczą. Idziemy do samochodu. Na parkingu, który jeszcze niedawno pękał w szwach, ostał się już prawie tylko Leon. „Dupek” – patrzymy na napis nabazgrolony paluchem na brudnej tylnej szybie. Oho „nasi” tu byli …
Dzisiejszy dzień mogliśmy już w 100% spędzić poza hotelem, dzieląc go „fifty/fifty” między zwiedzanie a plażing. W ramach kulturalnego przedpołudnia wybraliśmy się do pobliskiej miejscowości Butrint – największej archeologicznej atrakcji Albanii, wpisanej na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Osada iliryjska, kolonia grecka, miasto pod panowaniem rzymskim czy okupacją wenecką a także siedziba biskupstwa – ślady każdego z tych etapów można podziwiać podczas powolnego spaceru po ustanowionym w tym miejscu Parku Narodowym Butrint. Całość jest bardzo dobrze przygotowana. Broszury, mapki, plansze i drewniane strzałki rozlokowane po całym terenie wskazują odpowiedni kierunek zwiedzającym, tak więc bardzo trudno jest cokolwiek przeoczyć. Przewodniki mówią o godzinnym spacerze. Nam zeszło się nieco dłużej. Zacienione miejsca i ławeczki na trasie sprzyjały przystankom a jak jeszcze dodać do tego ilość obiektów do sfotografowania 🙂 Dwie godziny minęły nie wiadomo kiedy.
Drugą część dnia spędziliśmy na jednej z plaż w miejscowości Ksamil. Mimo wszechobecnej polskiej mowy, ludzi nie było znowu tak dużo. Znacznie bardziej doskwierała nam ilość latających owadów od os, przez trzmiele niestety na szerszeniach kończąc. Szkoda, bo miejsce naprawdę prezentowało się fajnie (zwłaszcza jak na koniec dnia zrobiło się tam niemal pusto).
Wieczorem udaliśmy się do restauracji prowadzonej przez właścicieli hotelu, w którym mieszkamy. Wiedziałam, że jak tylko zostaniemy „rozpoznani”, ugoszczą nas jak należy. Smaczne jedzenie, darmowe espresso na zakończenie posiłku i przemiły kelner nieco osłodziły nam mocno turystyczne ceny 😀
2 komentarze
Teraz nadrobiłam zaległości w podróżowaniu z wami. Cieszę się, że słoneczko zawitało do was – i niech pozostanie jak najdłużej.
…hello M&M’sy. Nie pisalam ale czytam codziennie na dobranoc bo przy porannej kawie i w ciągu dnia brak czasu na marzenia, które urzeczywistniacie, za co dziekuję po stokroć. Jak zawsze podróż super ale… brakuje mi Ciebie Braciszku na zdjęciach