Adres
Bulevardi i Pishave, Golem, 1000 Golem, Albania
Sposób rezerwacji
Rezerwacja przez serwis booking.com
Cena
Za 1 noc w pokoju 2 os. typu Standard płaciliśmy 51€. W cenę wliczone było śniadanie w formie bufetu.
Długość i termin pobytu
5 nocy / wrzesień 2017
Dojazd
Podróżowaliśmy samochodem. Cały szkopuł polegał na tym aby skręcić na drogę dojazdową do Golem a to wbrew pozorom nie jest takie proste. Od strony Tirany jest łatwiej i sprawa wygląda następująco. Od strony Wlory, czyli tak jak my jechaliśmy, jest nieco trudniej i Google proponuje takie rozwiązanie. Do przeżycia, ale nie jest to droga pierwszej jakości 😉 Nasza propozycja jest taka żeby podjechać i wykręcić dalej niż proponowany skręt, na rondzie, na którym zjeżdża się jadąc od strony Tirany. Mniej więcej tak.
Ach, jeszcze na jedno. Droga dojazdowa do hotelu, od tego ronda, nie ma asfaltu 😉
Okolica
Golem to takie przedmieścia Durres. Idąc plażą tak naprawdę nie wiadomo gdzie kończy się jedno a zaczyna drugie. Tak jak wzdłuż całego wybrzeża Durres, tak i tu, cała zabudowa jest praktycznie pod usługi turystyczne. Hotele, apartamenty, małe markety, bary, restauracje, jakaś piekarnia, lodziarnia czy apteka. Problem w tym, że życie praktycznie zamiera tam po 31 sierpnia. Z jednej strony fajnie, bo mniej ludzi. Z drugiej, jeśli chce się wyjść wieczorem na coś do jedzenia, to pojawia się problem. Tzn. można zawsze wsiąść w samochód i podjechać do Durres, albo przyszykować się na nieco dłuższy spacer po plaży (i powrót w ciemnościach), ale mieliśmy nadzieję, na coś fajnego po sąsiedzku.
Parking
Hotel posiada dwa bezpłatne parkingi. Mniejszy tuż na wjeździe i większy z tyłu. Biorąc pod uwagę, iż większość gości w hotelu pochodziła ze zorganizowanych wycieczek, miejsc było aż nadto (choć z pewnością jest ich dużo mniej niż pokoi). Wjazd na teren hotelu był zamykany na noc a wartę pełnił zawsze stróż. Można więc powiedzieć, iż parking był strzeżony.
Ogólne wrażenie
Hotel jest na pewno dużo większy niż się spodziewaliśmy (po prostu jest długi w głąb, tak więc wąski front ze zdjęć nieco nas zmylił). Widać, że jest nowy, części wspólne urządzone przyjemnie i z pomysłem. Dwa reklamowane baseny sprowadzają się niestety do jednego. Nie wiemy czy to kwestia sezonu, ale drugi basen (większy!) był praktycznie nieużywany (widziałam w nim dosłownie jedną osobę). Wokół nie było żadnych leżaków i niestety przez większość dnia pozostawał w cieniu. Piaszczysta plaża (ciągnąca się w obydwie strony) dosłownie po drugiej stronie uliczki dojazdowej. Na plaży darmowe leżaki. Niespodzianką była obecność gości ze zorganizowanych wycieczek (jakoś nigdy nie kojarzyłam, że hotel współpracujący z jakimś biurem można sobie ot tak po prostu zaklepać przez booking.com, ale może to moja ignorancja). Tak naprawdę wizualnie niczego mu nie brakuje. Po prostu mieliśmy nadzieję, na bardziej kameralny obiekt, stąd nasze małe rozczarowanie.
Obsługa
Obsługa na recepcji mówiła dobrze po angielsku, czego nie można niestety powiedzieć o kelnerach w restauracji 🙂 Wszyscy byli jednak bardzo mili i starali się być kompetentni, choć ostatniego dnia wyszło też małe nieogarnięcie: zostaliśmy wezwani telefonicznie do wymeldowania, ponieważ „Państwa autobus już odjeżdża”. Widocznie Pani z recepcji do jednego worka wrzuciła Polaków z wycieczki i nas. Podejrzewamy, iż z tego samego powodu, mocno z rana, chciała nas nawiedzić Pani sprzątaczka (takie wchodzenie z pukaniem jednocześnie daje mało czasu na krzyknięcie „nie”).
Internet
Bezpłatne wi-fi dostępne było na terenie całego hotelu, jednak najlepiej internet działał przy basenie. W pokoju zdarzały się problemy.
Pokoje
Spaliśmy w pokoju Standard i jego nazwa w zasadzie oddaje wystrój i wyposażenie. Pokój nowy, ładny i schludny. Spora łazienka, komplet ręczników (oddzielny komplet na basen można było codziennie odebrać w recepcji), z mini kosmetyków jedynie przyprysznicowy żel „2 w 1”, mydło i czepek kąpielowy, nędzne mocno jednorazowe kapcie. Wygodne łóżko, ale Michał narzekał na poduszki (lubi jak są dwie). Duża szafa, biurko, telewizor, mini bar. W pokoju wyodrębniony był również mały przedpokój, w którym zostawialiśmy buty i odwieszaliśmy plecaki. Na dużym balkonie zainstalowana była suszarka na pranie – bardzo dobry pomysł, w przypadku gdy każdy dzień może generować mokry kostium kąpielowy lub ręcznik.
Posiłki
W cenę noclegu wliczone było śniadanie w formie bufetu. Istniała również możliwość wykupienia dodatkowych posiłków (lunch, obiadokolacja) a także opcji all-inclusive.
Śniadanie to taki nieco bogatszy hotelowy standard. Coś na ciepło, coś na zimno, fatalna kawa. W zasadzie codziennie z grubsza to samo. Fajnie, że można było zamówić na życzenie omlet z dodatkami lub naleśniki. Nie narzekaliśmy, choć godziny delikatnie nieżyciowe jak na wakacje: do 9:30. Wprawdzie potem (do 11:00) funkcjonowało coś takiego jak „późne śniadanie”, ale zawsze udawało nam się wstać na to właściwe.
Wieczorami zazwyczaj schodziliśmy do hotelowej restauracji. Ta nie zachwycała. Opierała się w zasadzie na tym, z czego Albania słynie 😛 czyli włoskiej kuchni. I choć makarony tudzież risotta były poprawne, pizza średnia, ale ok, tak po prostu aż prosiło się o coś bardziej albańskiego. Pierwszego dnia Michał próbował jakiegoś mięsa z grilla – niestety suchy wiór. Ja porwałam się na kalmary i one też niestety nie urwały (a już na bank nie w zestawieniu z tymi jakie jedliśmy w Hotelu Magllara w Sarandzie).
Czy polecilibyśmy to miejsce znajomym
Jeśli ktoś szuka kameralnego miejsca, to polecilibyśmy znaleźć jednak coś mniejszego. Jeśli jednak wielkość nie ma znaczenia 😛 albo wręcz pożądane są opcje takie jak 3 posiłki dziennie albo nawet all-inclusive, basen i bliskość plaży, to jak najbardziej jest to bardzo dobry hotel.