Pamiętam jak Sewilla wydała mi się duża. Zupełnie nie wiem dlaczego. Wszak powierzchnią blisko jej np. do mojego rodzinnego Lublina a ten z kolei uważam rozmiarowo za wręcz idealny do życia. Być może to ten ogrom zabytków, być może onieśmielające rozmiary niektórych z nich jak np. kompleksu pałacowego Alkazar, Placu Hiszpańskiego wraz z sąsiadującym z nim Parkiem Marii Luizy, czy nawet samego Starego Miasta wpłynęły na to złudzenie optyczne. Być może też fakt, iż każda odległość pokonywana z małymi dziećmi liczy się podwójnie. Teraz wydaje mi się to śmieszne, ale pamiętam jak próbowałam rozeznać się w lokalnym transporcie Sewilli i poczułam się przytłoczona możliwościami. Tu autobusy, tu jakaś linia metra i nawet tramwaj! Tak, słownie jeden tramwaj z 5 stacjami 😀 Ja, słoikowa warszawianka od prawie 9 lat uznałam, że to dużo 😀 Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko tyle, że w Warszawie wymienione środki transportu spaja przynajmniej jeden system biletowy a w Sewilli metro ma swoje bilety a autobusy i tramwaj swoje. Na całe szczęście udało nam się zamieszkać w rewelacyjnej – turystycznie – lokalizacji a dzieci nie dawały nam wypuszczać się za daleko. Koniec końców tylko kilka razy raptem podjechaliśmy gdzieś autobusem kupując bilet u kierowcy.

Do Sewilli (z Kordoby) udaliśmy się ponownie koleją. Gdy na dworcu pociąg spóźniał się prawie godzinę a do nas dochodziły sprzeczne informacje odnośnie tego kiedy się zjawi, zaleciało nieco kolorytem rodem z PKP. Ale gdy potem maszynista, mówiąc kolokwialnie, dodał do pieca, nie od razu zareagowałam na zapowiedź stacji „Sewilla”. Przecież ledwo co wsiedliśmy! Dopiero niebieski punkcik na Google Maps pokazujący aktualną lokalizację uświadomił mnie, że trzeba zbierać zabawki, bo za chwilę wysiadamy.

W Sewilli spędziliśmy 5 ostatnich nocy tych wakacji. Standardowo próbowaliśmy dokonywać rodzicielskiej ekwilibrystyki i zwiedzać co się uda przy jednoczesnym zapewnieniu dziewczynom (a zwłaszcza Małgosi) poczucia, iż ich wakacyjne potrzeby są również spełnione. Udawało się raz lepiej raz gorzej. Czasem sukcesem było w ogóle wyjście z domu po walkach o wszystko. Przyznaję, iż w Sewilli najtrudniej przyszło nam zapewniać „okołodziecięcą” rozrywkę. Zabrakło dostępu do morza ;P, basenu (wybór noclegu na ostatnią chwilę był praktycznie żaden), czy nawet jakichś fajniejszych placów zabaw w okolicy. Na szczęście sami nie gustujemy specjalnie w wielogodzinnych kontemplowaniach muzealnych dzieł sztuki, więc przynajmniej jeśli już gdzieś udało nam się dotrzeć we czwórkę, to najczęściej było tam czym zainteresować wybredną 5-latkę.

Stare Miasto

Przede wszystkim jest to bardzo pojemne pojęcie, gdyż historyczne centrum Sewilli jest jednym z największych w Europie. Na dobrą sprawę, przez cały nasz pobyt poruszaliśmy się tylko i wyłącznie po tej części miasta a i tak nie zeszliśmy wszystkiego 😉 Poza masą zabytków, o których poniżej, Stare Miasto to przede wszystkim plątanina większych i mniejszych ulic, często wyłączonych całkowicie z ruchu kołowego, pełnych sklepów, butików i punktów gastronomicznych wszelkiej maści. Można się tu ubrać od stóp do głów, zaopatrzyć w pamiątki, najeść, napić kawy speciality a na koniec zrobić zakupy spożywcze. W czasie upałów, płachty jasnego materiału rozpostarte na ostatnich kondygnacjach między przeciwległymi kamienicami dodają mu uroku, przytulności oraz pomagają nieco schować się od palącego słońca.

Las Setas de Sevilla

Futurystyczna konstrukcja projektu Jürgena Mayera, która w 2004 roku zwyciężyła w konkursie na rewitalizację placu Plaza de la Encarnación. Oddana do użytku w 2011 pod nazwą Metropol Parasol szybko została przechrzczona przez samych mieszkańców na Las Setas de Sevilla (Grzybki Sewilii). Wprawdzie nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale wykonana jest ponoć ze specjalnej drewnianej sklejki, co czyni ją jedną z największych drewnianych konstrukcji na świecie. Jej walory estetyczne potrafią być często tematem sporów – nam akurat „grzybki” bardzo się spodobały – ale myślę, że nie można jej odmówić funkcjonalności.

W podziemiach znajduje się muzeum archeologiczne Antiquarium prezentujące ruiny z czasów rzymskich, na jakie natrafiono w tym miejscu podczas przebudowy placu. Na „parterze” znajdziemy kilka restauracji a także halę targu spożywczego – kolejny ukłon w stronę przeszłości, gdyż Plaza de la Encarnación był przed laty wykorzystywany właśnie jako miejsce targowe. Dach tychże lokali to kolejny poziom – rozległy zacieniony plac – miejsce spotkań mieszkańców i turystów a także scena różnych wydarzeń kulturalnych. Trochę ławek, mały plac zabaw i bardzo instagramowy napis „I <3 Sevilla”, przy którym ciężko o zdjęcie w pojedynkę. Grzybkowe kapelusze, niczym wisienka na torcie, mieszczą kładkę spacerową i taras widokowy. Wejście (a właściwie wjazd windą) na sama górę jest oczywiście płatny. Nas nie skusił. Zamieszkiwaliśmy apartament w kamienicy tuż obok i w zupełności wystarczyły nam widoki z tamtejszego tarasu – głównie na Las Setas de Sevilla oczywiście, które nocą są dodatkowo pięknie oświetlone.

Palacio de las Dueñas

Od małego zawsze ciekawiło mnie to jak inni mają urządzone swoje domy. Pewnie dlatego, jeśli chodzi o zwiedzanie, najlepiej odnajduję się we wszelkiego rodzaju muzeach etnograficznych, skansenach, pałacach czy zamkach. Gdy więc podczas wirtualnego spaceru po mapach Google natknęłam się na „Palacio de las Dueñas„, nie zastanawiałam się w ogóle czy to miejsce z cyklu „top 5 zabytków, które musisz zobaczyć w Sewilli”. Czułam, że w moim prywatnym rankingu z pewnością uplasuje się wysoko.

Pałac de las Dueñas został wybudowany w stylu renesansowym w końcu XV w. Przez lata był w posiadaniu różnych rodów, aż w końcu w XVIII w. stal się własnością jednej z najbardziej wpływowych arystokratycznych rodzin w Hiszpanii – Domu Alba. Pod ich opieką pałac stał się ważnym centrum życia społecznego, kulturalnego i politycznego w Sewilli, przyciągając wielu wybitnych gości i odgrywając istotną rolę w historii regionu. Choć o literaturze hiszpańskiej nie wiem absolutnie nic, to czuję, iż za całym Internetem muszę również i u siebie powtórzyć informację, iż przez pewien czas zarządcą pałacu był Antonio Machado Álvarez, ojciec jednego z największych hiszpańskich poetów, Antonio Machado, narodzonego w posiadłości w 1875 roku 🙂 . W XIX w. pałac przeszedł wiele zmian rekonstrukcyjnych, architektonicznych i dekoracyjnych nadających mu charakterystyczny styl andaluzyjski. Jeszcze do niedawna był posiadłością wyłącznie prywatną zamieszkałą m.in. przez księżną Cayetanę Albę – postać naprawdę barwną i nietuzinkową (jedna z najbogatszych kobiet w Hiszpanii, kuzynka Elżbiety II, mówiła biegle 5 językami, miała trzech mężów, ostatni raz na ślubnym kobiercu stała w wieku 85 lat, ponoć odmówiła pozowania samemu Picassie). W 2016 roku, dwa lata po jej śmierci, pałac de las Dueñas został w części udostępniony do zwiedzania.

Byliśmy szczerze oczarowani tym miejscem. Myślę, że przede wszystkim dlatego, iż jest to prawdziwa oaza spokoju i zieleni w samym środku dużego, gwarnego miasta jakim jest Sewilla. Ściany porośnięte bluszczem, ogrody, fontanny, przepiękne duże patio, a we wnętrach masa zabytkowych mebli i osobistych pamiątek. Chętni mogą zaopatrzyć się w darmowe audioprzewodniki (dostępne w kilku najpopularniejszych językach) i odsłuchując kolejne nagrania dowiedzieć się znacznie więcej niż z samych podpisów eksponatów.

Złota Wieża (Torre del Oro)

Położona nad brzegiem rzeki Gwadalkiwir 36 metrowa wieża w kształcie dwunastokąta została zbudowana w XIII w. jako część fortyfikacji miasta. Niektóre internetowe źródła podają, iż pierwotnie pokryta była tysiącami złotych płytek – stąd jej nazwa. Inne sugerują, iż zaprawa z wapna i zmielonej słomy, której użyto do budowy, po prostu mieniła się na złoty kolor, zwłaszcza pod wpływem promieni słońca. Złota kopuła została dodana dużo później. Obecnie mieści się tam niewielkie Muzeum Marynarki Wojennej. Na szczycie znajduje się też punkt widokowy. Mieliśmy małego pecha, gdyż drzwi do muzeum zamknęli nam dosłownie przed nosem. Wiadomo, mogliśmy sprawdzić godziny otwarcia, ale tego dnia jakoś wszystko szło jak po grudzie i tak nas pochłonęło w ogóle dojście w te okolice, że na coś tak przyziemnego jak godzina nie zwracaliśmy po prostu uwagi. Bywa i tak 🙂

Plac Hiszpański (Plaza de España)

Jest taka scena w Shreku. Ogr z osłem przybywają do Duloc by spotkać się z lordem Farquadem, który jak może pamiętacie jest wzrostu krasnala ogrodowego, stają u wrót gigantycznego zamku co Shrek komentuje słowami „Myślisz, że facet ma jakiś kompleks, czy coś?”. Nie wiem jakiego wzrostu był Aníbal González, który zaprojektował Plaza de España (i czy miał jakikolwiek kompleks), ale ewidentnie nie obca była mu zasada „albo grubo albo wcale” 😀 . Na prawie 5 hektarach umieścił budynek na planie półkola o średnicy 200 m z dwoma wieżami i trzema bramami, 48 zdobnych ławek symbolizujących hiszpańskie prowincje, fontannę oraz sztuczny kanał, nad którym przerzucił jeszcze 4 mosty. Budowa trwała 15 lat i została zakończona w 1928 roku, w sam raz na Wystawę Iberoamerykańską odbywającą się rok później. Początkowo mieściły się tam biura związane właśnie z tym wydarzeniem, dziś Muzeum Historii Wojskowości oraz biura instytucji władz lokalnych. Uroki placu zostały docenione przez filmowców. Jednym z tytułów, do którego sceny kręcono właśnie na Placu Hiszpańskim w Sewilli były „Gwiezdne wojny: Atak klonów”.

Mimo, iż przecież nie taki stary, Plac Hiszpański jest jednym z najważniejszych zabytków i symboli Sewilli. Nie dość, że już na wstępie robi efekt wow samym swym rozmiarem, to jest również miejscem bardzo urokliwym. Po kanale pływają łódki, w arkadowych przejściach budynku można zaznać nieco wytchnienia w upalny dzień a także natknąć się na mniej lub bardziej spontaniczny pokaz flamenco. Co więcej, plac położony jest w przepięknym Parku Marii Luizy pełnym ścieżek, fontann, rzeźb i wysokich drzew dających upragniony cień.

Alkazar (Alcázar)

Mudéjar – to styl architektoniczny charakterystyczny dla Półwyspu Iberyjskiego, który rozwijał się tam od XII do XVI wieku, czyli w okresie, gdy część Hiszpanii była odzyskiwana przez chrześcijan od Maurów. Pochodzi od arabskiego słowa „mudajjan” oznaczającego „tego, który został” i odnosi się do muzułmanów, którzy pozostali na chrześcijańskich ziemiach po rekonkwiście zachowując swoją kulturę, religię i tradycje. Mudéjarzy, będąc często utalentowanymi rzemieślnikami, wykorzystywali swoje umiejętności w budowie chrześcijańskich budowli, wprowadzając do nich elementy typowe dla architektury islamskiej. Taka mieszanka mauretańskich ornamentów oraz gotyckich czy renesansowych elementów to prawdziwy symbol pokojowego współistnienia i współpracy obu kultur a Alkazar w Sewilli to jeden z jego piękniejszych przykładów.

Nie tylko zabytek, ale i najdłużej funkcjonująca królewska rezydencja na świecie. Od 1987 wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i podobnie jak Plac Hiszpański wykorzystywana w produkcjach filmowych (np. jako pałac w Dorne w „Grze o Tron”). Niech o jej popularności świadczy fakt, iż bilety kupowaliśmy chyba z dwudniowym wyprzedzeniem i mimo, iż były na konkretną godzinę, to i tak musieliśmy odstać swoje w ogromnej kolejce do ich sprawdzenia. Na na szczęście po przekroczeniu progu Alkazaru, tłum sprzed wejścia stopniowo się rozrzedzał. W mniejszych salach czy patios zdarzało się nam jeszcze poocierać o obcych ludzi, ale im dalej w 7 ha otaczających pałac ogrodów pełnych fontann, stawów, rzeźb, egzotycznych roślin, tym luźniej.

Katedra Najświętszej Marii Panny (Katedra Sewilska)

Na koniec miejsce, które w Internecie niezaprzeczalnie dzierży miano najważniejszego zabytku w Sewilli, mimo naprawdę silnej konkurencji. Co prawda z całej naszej piątki na zwiedzanie Katedry Najświętszej Marii Panny, bo o niej mowa, wybrała się tylko Ania, ale my z dziewczynami mijaliśmy ją codziennie nieskończoną ilość razy wydeptując ścieżki na Starym Mieście. Trochę smuteczek, że nie udało się zobaczyć nic więcej poza murami z zewnątrz i przedsionkiem (wszak wnętrze kryje w sobie grobowiec samego Krzysztofa Kolumba!), ale jak patrzę na cały ten wpis, to i tak jestem dumna, że finalnie dotarliśmy w tyle miejsc!

Po lekturze poprzednich paragrafów, czy wpisu o Kordobie, nikogo nie zdziwi fakt, że katedra powstała w miejscu mauretańskiego meczetu 😉 Obszerne wnętrze oryginalnej budowli dało podwaliny największej gotyckiej katedrze na świecie. Ze starych murów nie zachowało się wiele, jedynie minaret przekształcony na chrześcijańską dzwonnicę zwaną Giraldą. Wejście do świątyni jest biletowane, ale o rezerwację najlepiej postarać się z wyprzedzeniem. Można zwiedzać samemu lub zdecydować się na wycieczkę z przewodnikiem a tu, prócz standardowej wersji „katedra + dzwonnica”, mamy również opcję spaceru po dachu lub podziwiania zabytkowych witraży przez lornetki.

Author

1 Comment

  1. Aż niewiarygodne, że tyle tak wspaniałych zabytków znalazło się w tym jednym miejscu. Do tego pięknie dopasowana zieleń . Nie wspomnę o uwielbianym prze ze mnie wplataniu ceramiki w budowle, szczególnie tych niebieskich kafelków. Coś pięknego. Zazdroszczę ale i cieszę się, że wasze podróże wzbogacają moją wiedzę o ciekawych miejscach .

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.