Jeden dzień w Rennes. Bez planu i wstępnego researchu. Z nastawieniem na szwendactwo i spontan. Trochę obawiałam się dnia, w którym nie będę przygotowana na te wszystkie dociekliwe „A gdzie teraz idziemy?”, „Co będziemy dzisiaj robić?” czy w końcu „Daleko jeszcze?”, ale w gruncie rzeczy wyszło rewelacyjnie a Rennes okazało się miastem wielu niespodzianek dla dzieci.

Okna na ulicę otwarte przez całą noc okazały się gwarantem wczesnej, jak na nas, pobudki. Zaraz po śniadaniu wyszliśmy „w miasto”  i daliśmy się mu pochłonąć dosłownie na cały dzień. Zaczęliśmy niespodziewanie polskim akcentem – kawiarnia 7 grammes prowadzona przez Francuza i Polkę (lub Polaka) skusiła nas wielkim plakatem z truskawką i napisem „Polska”. Zaopatrzeni w świetną kawę na wynos udaliśmy się dalej w kierunku bazyliki Notre-Dame de Bonne Nouvelle, której majestatyczna budowla zachęcała do wejścia (dorosłych uczestników wycieczki rzecz jasna). Nie wiedzieliśmy, że tuż za rogiem będzie czekać niespodzianka, którą dziewczyny przywitają głośnym piskiem – piękna, drewniana retro karuzela w paryskim stylu (Carrousel du Palais), z dwoma poziomami siedzisk o przeróżnych kształtach: od klasycznych koników i innych zwierząt, przez karoce, bujające się łódki, wznoszące samoloty, na skuterach i motocyklach kończąc. 

– Słyszę że państwo mówią po polsku. – zwrócił się do nas chłopak z kasy biletowej. Mówił również po polsku, choć z wyraźnym francuskim akcentem.
– Tak, jesteśmy z Polski. – potwierdziliśmy – Ale skąd Pan zna polski? 
– Moja mama jest Polką. Kiedyś rozmawiała ze mną dużo po polsku, choć ja przeważnie i tak odpowiadałem jej wtedy po francusku. – odpowiedział.

Ewidentnie upór matki zrobił jednak swoje, gdyż nasza rozmowa przebiegała płynnie i bez problemu. Na koniec dostaliśmy drugą rundkę w gratisie a i żeby nie było to do katedry też zaszliśmy. Zawsze mnie fascynuje jak dzieci potrafią sobie znaleźć coś do roboty w miejscach, które z założenia raczej, nie będą ich interesować. Oczywiście nie zawsze tak jest a już z pewnością nie wtedy, gdy nam na tym zależy, ale nasze wakacyjne doświadczenie na szczęście pokazuje, że się to zdarza. Tym razem np. Magda zmieniała ustawienie klęczników w jednej nawie na dużo bardziej użyteczne a Małgosia dorwała jakieś katolickie ulotki z obrazkami i zaczęła wymyślać z nich bajkę.

Park Thabor to jedyne miejsce w Rennes jakie zdołałam wygooglać za wczasu w poszukiwaniu najbliższego placu zabaw. Wiedziałam, że prędzej czy później trafimy tam ze względu na dziewczyny, ale okazało się, że miejsce samo w sobie jest również lunchową destynacją dla wielu dorosłych. Moment przekroczenia bramy parku i od razu poczuliśmy się mocno nieprzygotowani Praktycznie każda osoba, którą spotkaliśmy miała ze sobą torbę lub pudełko z posiłkiem. Co bardziej zapobiegawczy nawet piknikowe koce. Solo, parami, rodzinami a nawet w większych grupach np. przedszkolnych lub z pracy. Pora lunchu jest święta (zwłaszcza jak na śniadanie wcina się samego rogalika z kawą). Niezwłocznie udałam się więc na „polowanie” co by choć trochę wtopić się w tłum. Nasze dzieci tak gustują w kuchni francuskiej w wydaniu na słono, że po wczorajszym „Włochu” tym razem pewnikiem jaki spotka się z ich aprobatą okazały się japońskie onigiri 🙂 . Deserem wprost z francuskiej boulangerie oczywiście nie gardzą. A co do parku, to poza rzeczonym placem zabaw miał też wiele terenu do piknikowania w trybie slow lub po prostu biegania i turlania się w trybie przedszkolaka. Był też ogród różany, fontanny, ciekawe egzemplarze drzew (niektóre idealne do wspinania) z kalifornijska sekwoją na czele.

Gdy do zagospodarowania zostało nam jeszcze kilka popołudniowych godzin zaczęliśmy szukać przeznaczenia w Google Maps. Gdy mym oczom ukazało się Muzeum Bretanii wiedziałam, że będę próbowała sprzedać ten pomysł dziewczynom. Zupełnie nie spodziewałam się, że będzie to pierwsze muzeum, z którego nie będą chciały wyjść…choć niekoniecznie z powodu zainteresowania ekspozycją 🙂 Muzeum mieści się w nowoczesnym budynku Les Champs Libres i ma tam doborowe towarzystwo. Na jego czele stoi największa biblioteka w Bretanii zlokalizowana na kilku przeszklonych piętrach (niczym budynek w budynku). Swobodny dostęp do księgozbioru, wygodne kolorowe siedziska i czytelnie – aż szkoda, że mój turystyczny francuski raczej nie wystarczy na czytanie bajek La Fontaine’a w oryginale. Prócz Biblioteki Metropolitalnej mamy tam jeszcze Planetarium, przestrzeń naukową dla dzieci, sale wystaw stałych i czasowych, strefy artystyczne a także otwartą przestrzeń do gier w holu, która podczas naszej wizyty wypełniona była setkami klocków plus plus i to właśnie tam nasze dziewczyny spędziły najwięcej czasu. Samemu muzeum trzeba jednak oddać, że również było bardzo dobrze przygotowane pod dzieci. Przy wejściu były dostępne książeczki z zadaniami w dwóch wariantach: 3-6 lat oraz 7-12 lat, na terenie całej wystawy rozmieszczone były małe stoliki z kredkami i kolorowankami a także dużo miejsc gdzie można było sobie po prostu usiąść a absolutnym hitem moim zdaniem okazały się układanki dla maluchów prezentujące niektóre z muzealnych eksponatów.

Zwieńczeniem tego niespodziewanie udanego dnia były obiecane lody a do hotelu wracaliśmy metrem. Tu mała ciekawostka: Rennes jest najmniejszym miastem na świecie posiadającym dwie linie metra. Co więcej, cały tabor jest autonomiczny czyli działa bez ingerencji i potrzeby maszynisty.

Późnym wieczorem dostaliśmy z recepcji maila, że na dole czeka nasz zaginiony bagaż. Trochę zdziwiliśmy się, że tylko jeden, ale w sumie grunt, że każdy z nas mógł tam znaleźć czystą zmianę ubrań na następny dzień. W środku nocy przyszedł drugi mail i rano po śniadaniu mogliśmy z czystym sumieniem wymeldować się i ruszyć w stronę oceanu.

Author

2 komentarze

  1. Retro karuzela super. Muzeum Bretanii z typu : dla każdego coś miłego. Początek bardzo udany . Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

  2. Lekkość pióra Moniki nadają tym relacjom literacki sznyt. Gdyby wszystkie notatki z podróży zebrać w jedną opowieść i okrasić ją jakimś wątkiem fabularnym to powstałby bestseller pod tytułem „M&M&M&M – sy zwiedzają świąt „. Monia pomyśl o tym .

Write A Comment

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.