Po raz drugi, odkąd jesteśmy w Kuala Lumpur, przemierzamy stragany z chińskimi podróbkami. Tu musi być jakieś jedzenie. Jest Chinatown, są Chińczycy, musi więc znaleźć się jakaś porządna gar kuchnia lub foodcourt. Tak naprawdę to nie chce nam się jeść. Przez tą pogodę często jemy bardziej z rozsądku niż głodu. Poza hotelowym śniadaniem, które zjadamy zawsze na dość syto i ciepło, w ciągu dnia ograniczamy się tylko do jeszcze jednego ciepłego posiłku. Reszta to płyny w różnej postaci (tak, nawet ja wypijam tu swoje małe hektolitry), ewentualnie lody czy owoce. I choćby gały brały, to organizm w tej duchocie nie daje rady trawić więcej.
To chyba pierwsze wakacje, podczas których palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o stopień opalenia skóry dzierżą nasze … stopy. Białe paski po sandałach, które nosimy tu non stop, pokazują…
Dzisiaj nie jest dobra data 🙁 Od ponad godziny walczę z zanikającym internetem i próbuję znaleźć dla nas pokój w kolejnej zaplanowanej lokalizacji. Jak na złość wybraliśmy chyba…
Betonowy żar, duchota, pędzące i trąbiące samochody a nam znowu skończył się chodnik. Kuala Lumpur to nie jest miasto dla pieszych. Kluczymy w poszukiwaniu drogi z punktu A…
Dobry wieczór 😉 Dziś piszemy już do Was z Malezji, a dokładniej z Kuala Lumpur. Jest po 21:00 i właśnie co zameldowaliśmy się w hotelu. Jak widać WiFi…
Tegoroczne wakacje to prawdziwy przełom. Po raz pierwszy w życiu porzucamy europejskie pielesze i wyruszamy hen daleko w świat – do Azji! Proces decyzyjny był długi i zagmatwany,…