Czarnogóra postanowiła pożegnać nas deszczem. Prognozy sprawdziły się niestety po raz kolejny i ku wielkiemu smutkowi wszystkich żyjących tu z turystyki, padało chyba przez 90% dnia. No cóż – pogody, jako jedynej, nie można sobie niestety zamówić.
Połowę dnia przesiedzieliśmy w pokoju pakując powoli swój dobytek i czekając na jakieś pogodowe okno. W pewnym momencie postanowiliśmy po prostu wsiąść w samochód i udać się w kierunku Perastu – ostatniego punktu na naszej liście „do zobaczenia” – w nadziei, że po drodze wypogodzi się nieco. Owszem, na chwilę nawet przestało padać, jednak deszcz pojawił się ponownie jak tylko opuściliśmy samochód.