W piątek rzuciliśmy się na słońce jak szczerbaty na suchary, w sobotę staraliśmy się więc pozostawać w cieniu. Nie było to znowu takie trudne, bo bezchmurnego nieba nie było znowu tak dużo. Zaliczyliśmy parę sesji w jaccuzi i kolejną kąpiel w morzu, które tym razem było nieco bardziej spokojne. Nie obyło się jednak bez kilku niezaplanowanych nurów pod napływającą falą. Bikini okazało się nie najlepszym i nie najbardziej „stabilnym” wyborem na tego typu morskie harce. W chwilach gdy z impetem powalała mnie morska siła zastanawiałam się co ratować najpierw: swoją godność czy siebie.
Tag