Tag

Stadhuys

Browsing

To chyba pierwsze wakacje, podczas których palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o stopień opalenia skóry dzierżą nasze … stopy. Białe paski po sandałach, które nosimy tu non stop, pokazują gdzie nie miały jeszcze szansy dostać się promienie słońca. Drugi w tym konkursie będzie zapewne kark Michała. Trzecie, jeśli już musiałabym przyznać brązowy medal, moje ramiona. Choć w sumie po nocy jakoś przybladły i chyba jednak wyprzedzi je czoło Michała po tym jednym dniu, kiedy nie posmarowałam mu twarzy kremem z filtrem 50. Nasze stroje kąpielowe pozostają wciąż na dnie plecaków. Jak dobrze pójdzie, pierwsze plażowanie może za kilka dni. Z jednej strony sama się pisałam na takie wakacje, podczas których będziemy starali się zobaczyć dużo a nie leżeć plackiem na plaży (zresztą, jakiej plaży w środku lądu). Z drugiej, mały smuteczek, że nie przebiję naszej koleżanki Karoliny, która po niecałych 2 tygodniach w Grecji wróciła tak brązowa, że myśleliśmy, że już tak jej zostanie na zawsze 🙂 Myślę, że jednymi z winowajców naszej wciąż bardziej bladej niż nie skóry są nasze apteczne kremy z filtrem. Za punkt honoru obrały sobie przeciwdziałanie rakowi a przeciwdziałanie pięknej opaleniźnie dodały gratis w pakiecie. Gdybym była rozchwytywaną blogerką, wrzuciłabym teraz jakąś fotkę owych kosmetyków rozrzuconych w artystycznym nieładzie na białej hotelowej pościeli a pod postem dała gwiazdkę i małym drugiem napisała *wpis przygotowany we współpracy z firmą Vichy.