Wczesnym rankiem obudził mnie deszcz … Odgłos kropel uderzających o tropik zdawał się mówić „rusz się i schowaj chociaż ręczniki”. Wszechogarniająca ciemność (bo było jeszcze przed wschodem słońca) i ciepełko namiotu nie pozwoliło mi się jednak ruszyć i zasnęłam ponownie w nadziei, że deszcz ustanie. Kolejną pobudkę zgotowali nam już „sąsiedzi” z sąsiednich poletek. Włoskie dyskusje o 7 rano, biegająca i wrzeszcząca dzieciarnia … No cóż, nasz aktualny kemping to nie opustoszały Calik, gdzie w około nie było prawie nikogo 😉
Tag