Schody zdają się nie mieć końca. Wiem, że tylko tak mi się zdaje i że właściwie to trasa na kilka minut „wspinaczki”, ale dziewczyny, choć bardzo dzielne, zaczynają robić odpoczynki na każdym wyższym mijanym progu a ja wolałabym już dotrzeć do celu i tam odpocząć. Michał, również dzielny, taszczy pod pachą wózek, więc każdy schodek liczy mu się podwójnie. Ukształtowanie terenu w Lizbonie sprzyja powstawaniu punktów widokowych (po portugalsku miradouros) – jest ich tam kilkanaście. Wypadałoby odwiedzić choć jeden z tych bardziej znanych. Ostatni dzień w stolicy Portugalii to nasza ostatnia szansa.

Pamiętam jak Sewilla wydała mi się duża. Zupełnie nie wiem dlaczego. Wszak powierzchnią blisko jej np. do mojego rodzinnego Lublina a ten z kolei uważam rozmiarowo za wręcz…

Czytaj dalej

Instynkt, intuicja, przeczucie, szósty zmysł. To silne przeświadczenie żeby TAM pojechać, zboczyć, nocować, zatrzymać się dłużej niż jest to powszechnie zalecane. Nie pojawia się często, ale gdy już…

Czytaj dalej