Wszystko tradycyjnie zaczęło się od artykułu w Travelerze. Tym razem jednak, ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że znam autora! Łukasz – mój dobry kolega z crossfitu – tak barwnie opowiadał o swoim rodzinnym mieście, że z miejsca zrobiłam się … głodna! Szczecin do tej pory kulinarnie kojarzyłam tylko z paprykarzem a tu nagle czytam o paszteciku szczecińskim obrazowo porównanym do pączka z mięsem 😀 oraz bułce z marynowanym matiasem, ogórkiem kołobrzeskim i cebulą cukrową. Gdy do nieodpartej chęci by „zjeść Szczecin” doszło dość mgliste pojęcie o mieście samym w sobie (w którym prócz wybrzeża Odry z zacumowanymi z okazji Dni Morza statkami czy futurystycznego budynku Filharmonii nie funkcjonował w zasadzie żaden inny obrazek) a także znajomość z dwoma rodowitymi szczecinianami, wycieczka w zachodniopomorskie była już tylko kwestią czasu.
Tag