Na stół wjeżdżają tapas, które mniej lub bardziej świadomie wybieraliśmy z menu. Są kanaryjskie ziemniaczki z czerwonym sosem mojo, które pamiętamy z Fuerty, zielone papryczki obsmażane na oliwie, kalmary, mini ośmiorniczki w panierce, coś na kształt kęsów gyrosa czy nawet azjatyckich spring rolls. Małgosia jak przystało na małego foodie reaguje zwiększonym ślinotokiem i z tym większym namaszczeniem „wcina” trzymanego w rączce gryzaka. Odkrawam kawałek gotowanego ziemniaka, którego nie zdołał pokryć sos, obieram go ze skórki, studzę i podaję jej na spróbowanie. Małgosia robi użytek z dopiero co wyrzniętych dwóch dolnych siekaczy i odgryza kawałek. Wzdryga się, ale memła dzielnie i przełyka a następnie otwiera buzię po kolejny kęs. Rozszerzanie diety – wersja hiszpańska 😀
Można być jednym wielkim ignorantem w dziedzinie architektury i sztuki a i tak nazwisko Gaudiego nie będzie obce. Co by nie mówić, jest on jednym z głównych sprawców…
„Z przykrością zawiadamiamy, że lot nr 437 polskich linii lotniczych LOT do Barcelony jest opóźniony”. Komunikat ten, powtarzany jak mantrę, słyszeliśmy dziś dobrych kilka razy. Najpierw przesunęli nam…