Pierwszy nocleg na Malcie musiał być z basenem. Wszak wakacje dla trzyletniego człowieka to m.in. nieograniczenie w chlapaniu się w wodzie. Nie bez znaczenia był również fakt, iż do takiego hotelowego basenu można wskoczyć od razu po przylocie a i zachodu z nim dużo mniej niż z plażowaniem (przynajmniej nie trzeba zewsząd wytrzepywać piasku). Urban Valley Resort & Spa okazał się naprawdę dobrym wyborem i w wielu aspektach przerósł nasze oczekiwania.
Ogólne wrażenie
Obawialiśmy się, że za słowem „resort”, obiecanymi dwoma odkrytymi basenami, trzecim pod dachem, spa, restauracją i lunchowym bistro będzie stał nie wiadomo jaki bezduszny moloch, w którym będziemy tylko tracić czas na pokonywanie odległości między poszczególnymi przybytkami a było dokładnie na odwrót. Przede wszystkim cały teren wcale nie jest duży. Pokoje i apartamenty rozlokowane są w kilku niskich budynkach z windami. Tam też znajdują się wspomniane spa i kryty basen (nie korzystaliśmy). Restauracja i śniadaniownia w jednym zlokalizowana jest w kolejnym parterowym budynku tuż obok recepcji. Resztę miejsca wypełniają dwa odkryte baseny, niewielki plac zabaw, bar/bistro przy basenie, nieco stolików z krzesłami, leżaki, parasole, kilka wiklinowych kompletów ogrodowych i alejki doprowadzające do poszczególnych budynków. Jak na sierpniową, spaloną słońcem Maltę, wokół było dużo roślinności, która potęgowała przyjemną i stosunkowo kameralną atmosferę miejsca.
Warto zaznaczyć, iż Urban Valley Resort & Spa położone jest nieco na uboczu. Nie jest to miejsce, z którego można wyjść sobie na spacer „na miasto” lub do jakiejś „pobliskiej restauracji”. Ponoć niedaleko znajduje się przystanek autobusowy, jednak podejrzewamy, iż samochód stanowi w tym przypadku najwygodniejszy środek transportu. Nie ukrywam, iż miłą niespodzianką był dla nas fakt darmowego parkingu a także to, iż ceny zarówno w restauracji wieczorem jak i w bistro w ciągu dnia należały do całkiem przystępnych jak na brak pobliskich alternatyw. W ogóle stosunek jakości do ceny był tam naprawdę na plus. W upolowanej na booking.com promocji płaciliśmy ok 100€ za noc, co jeśli chodzi o ceny hoteli na Malcie w sierpniu jest naprawdę dobrym dealem.
Pokój
Wybraliśmy najtańszą opcję w postaci dwuosobowego pokoju Superior z jednym, dużym łóżkiem. Przyzwyczajeni jesteśmy, iż takie „dwójki” są dość niewielkie, że wystarczy do nich wstawić niemowlęce łóżeczko turystyczne i już brakuje podłogi na rozłożenie chociażby walizki. W tym przypadku pokój okazał się jednak bardzo przestronny i wygodny. Do tego wielka szafa i również całkiem spora łazienka z wanną. Całość uzupełniał malutki balkon. Nie był może on najbardziej praktyczny, gdyż w całości zajmowały go stojące tam dwa krzesła i stolik, ale codziennie wykorzystywaliśmy go do suszenia naszych mokrych kostiumów, zwłaszcza gdy odkryliśmy przyczepioną do ściany rozkładaną suszarkę na ubrania.
Jedyny minus to zamek w drzwiach, który szwankował przez cały nasz pobyt i często musieliśmy się nieźle namęczyć by wejść do środka. Ach i jeszcze brak pilota do telewizora. Co prawda na wakacjach telewizor w pokoju jest nam całkowicie zbędny, jednakże tym razem w Tokyo miały miejsce igrzyska olimpijskie a ja bardzo czekałam na finał naszych sztafet. Liczyłam, iż będę mogła obejrzeć je na żywo w telewizji, ale gdy przyszedł czas, okazało się, że nigdzie w pokoju nie mamy pilota a i sam telewizor pozbawiony jest zupełnie jakichkolwiek guzików.
Posiłki
Śniadania w formie bufetu. Poszczególne dania powtarzały się albo codziennie albo w odstępie kilku dni, ale wybór był na tyle duży, że o monotonii nie było absolutnie mowy. Fajnie, że często serwowali kawałki focacci, pizzy, małe krokiety ziemniaczane, mini croissanty, bułeczki z rodzynkami czy inny rodzaj „finger food”, który łatwo można było zapakować w pojemnik dla Małgosi na potem. Wiem, że zakrawa to o postawę „polaka cebulaka”, który na wczasach all inclusive wynosi ze śniadania połowę asortymentu w śniadaniówkach, bo przecież „zapłacił”, ale niestety Małgosia, niczym rasowa Włoszka, głodniała dopiero około południa po basenowych harcach. Na śniadanie potrafiła skubnąć kawałek arbuza, kilka oliwek i łyk kakao. Myślę więc, że nie popełniłam nie wiadomo jak wielkiego faux pas, jeśli jej śniadanie najzwyczajniej w świecie brałam na wynos.
Wieczorne menu restauracyjne nie dawało może nie wiadomo jakiego wyboru, ale stołowaliśmy się tam kilka razy w porze kolacji i zawsze udawało nam się coś smacznie zjeść. Wielki plus za menu dziecięce i obecność w nim zwykłego makaronu z sosem pomidorowym 😉 Czasami naprawdę wystarczy tylko tyle. Co prawda porcja jak dla dorosłego, ale w sumie z dwojga złego lepiej w ilości przeginać w tą stronę.
Basenowe bistro działające za dnia karmiło nieco bardziej fast foodowo, co nie znaczy, że mniej smacznie. Oczywiście tam także można było wybrać jakiś makaron czy mięsne danie główne, ale prócz tego do wyboru była jeszcze rzymska pizza (pinsa), sałatki, kanapki i burgery, które z chęcią widziałabym również w wieczornym menu restauracyjnym. W ramach basenowych drinków codziennie raczyliśmy się też owocowymi smoothies.
Obsługa
Trudno będzie określić ją zbiorczo. Najwłaściwszy wydaje mi się podział na obsługę śniadaniowo-restauracyjną i resztę.
Ta pierwsza to zdecydowanie najsłabsze ogniwo całego ekosystemu Urban Valley. Niby liczna i widoczna, a jednak totalnie pogubiona w swoich zadaniach, w wyniku czego goście cały czas musieli na coś czekać. Na uprzątnięcie stolików, na kawę/herbatę serwowaną do śniadania przez kelnerów, ale najpierw na to aż ktoś skończy nakrywać stół i przyniesie kubki, na czyste talerze, na uzupełnienie poszczególnych półmisków. Mieliśmy wrażenie, że pracownicy nie mają tam jasno określonych odpowiedzialności i w gruncie rzeczy szwendają się często bez celu. W rezultacie dochodziło do sytuacji, w których stół po poprzednich gościach wycierała pani obsługująca danego dnia kontuar przy wejściu a czyste talerze do miejsc wydawania posiłków donosił z kuchni sam kucharz. Szalę goryczy przelała jedna z ostatnich kolacji. Między podaniem karty a złożeniem zamówienia minęło grubo ponad 40 minut a i tak nie obyło się bez interwencji Michała, gdy systematyczne zagadywanie przechodzących kelnerek nie przynosiło rezultatów (w odpowiedzi słyszeliśmy tylko, że zaraz ktoś do nas podejdzie).
Co do reszty personelu nie możemy powiedzieć złego słowa. Przemiła pani w recepcji osobiście zaprowadziła nas do pokoju. Spotykane codziennie na korytarzu panie sprzątaczki, widząc wywieszoną na naszych drzwiach kartkę „nie przeszkadzać”, dopytywały czy aby na pewno mamy wszystko czego nam trzeba, bo może zabrałyby chociaż śmieci. Nie było problemów z wydaniem drugiej karty do pokoju czy dodatkowymi ręcznikami. Przy basenie widać było, iż obsługa na bieżąco ściąga rozlaną wodę do odpływów by zmniejszyć ryzyko poślizgnięcia.
Udogodnienia dla dzieci
- łóżeczko niemowlęce jak i dostawka dla starszaka dostępne na życzenie bez dodatkowych opłat
- obydwa odkryte baseny miały rozległe płycizny doskonałe do zabawy dla maluchów
- plac zabaw
- menu dziecięce w restauracji i bistro
Informacje praktyczne
Kiedy: 5 nocy / sierpień 2021
Kto: 2 osoby dorosłe + dziecko 3 lata
Pokój: Pokój dwuosobowy typu Superior z 1 łóżkiem
Śniadanie: tak, w formie bufetu (niestety bez samoobsługi w czasie pandemii)
Parking: tak, darmowy(!) na zewnątrz hotelu
Internet: tak, bezpłatne wi-fi w pokoju i na terenie całego hotelu (szybkie i stabilne)
WWW: https://urbanvalleyresort.com/
Rezerwacja: przez booking.com
Cena: 507,2 € (noclegi ze śniadaniami)
Lokalizacja
Triq Wied Ghollieqa, Kappara, SGN 4437 San Ġwann, Malta