Lamborghini Gallardo, Rolls-Royce, Lotus, Maserati, kilka różnych Ferrari, Bentley i wszechobecne Porsche, ogromne statki, prywatne jachty i łodzie wpływające do portu, czyli dzień jak co dzień w Saint-Tropez. Kontrast pomiędzy luksusowymi jachtami, okazałymi villami (House of Channel), a obskurnymi uliczkami i prostymi budynkami „zwykłych” mieszkańców, sprawia że Saint-Tropez jest nie lada gratką dla turystów.
Wczorajszy dzień rozpoczął się od plażowania na Plage de Pampelonne, uważanej za jedną z najpiękniejszych plaż w okolicy Saint-Tropez. Przez swoją sławę jest z pewnością jedną z najbardziej zatłoczonych 🙂 Wciąż czujemy pewien niedosyt, ponieważ nie udało nam się jeszcze znaleźć poszukiwanej przez nas lazurowej wody – ciągle wspominamy Korsykę.
Kiedy słońce „zelżało” (temp. spadła do zaledwie 30 stopni), zdecydowaliśmy się ruszyć w kierunku centrum. Sprawnie odnaleźliśmy parking (wszystkie parkingi są oznaczone i od wjazdu do miasta prowadzą do nich znaki), który znajdował się w pobliżu portu. Tuż po wyjściu z samochodu mieliśmy okazję doświadczyć panującego tutaj przepychu, kilka ogromnych jachtów wpływających do portu zrobiło na nas spore wrażenie. W gąszczu uliczek nie znaleźliśmy spodziewanego zatrzęsienia sklepików z pamiątkami ale ekskluzywne butiki w pasażu sklepowym, modne kluby, ogrodzone murami wille do których wstępu bronili ubrani w garnitury ochroniarze (byliśmy świadkiem jak jeden przy wejściu przeszukiwał torebkę pewnej pani – co śmieszne zmieściły by się w niej co najwyżej perfumy ;D). Nam Saint-Tropez wydało się trochę sztucznie nadmuchane poprzez swoją renomę, bo uliczki centrum i kamienice nie bardzo różnią się od tych w innych miejscowościach, tylko to co się w nich mieści jest po prostu dużo bardziej burżujskie. Chyba jednak bliżej nam sercem do uroczego Hyères.
Jednym z ciekawszych fragmentów wycieczki była (jak zawsze ;P) wizyta w lokalnej cukierni, w której w 1955 roku powstała słynna tarta La tarte Tropézienne – co ciekawe stworzona przez polskiego piekarza Alexandra Mickę. Jest to lekkie wilgotne ciasto o smaku pomarańczowym ze słodkim sosem, posypane skrystalizowanym cukrem.
Dzisiaj znowu postaramy się wycisnąć dzień jak cytrynkę. W planach ponowne plażowanie i zwiedzanie, ale tym razem ruszamy do Toulonu.
3 komentarze
Ostatnia fotka – zielony escort… czyżby nasi tu byli 🙂 bo rejestracja wygląda na szczecińską.
W Saint-Tropez o dziwo kilka samochodów z polski się przewinęło w Hyères nie odnotowano 😉
Smakowicie wygląda to ciasteczko. Fajne zdjęcia , ciekawy tekst, super. Dzięki za już i czekam na jeszcze.