Kiedy wczoraj udało mi się namówić Michała na majówkę we Wrocławiu była godzina 20:00. Zakończona sukcesem akcja „mamo pożycz Pandę :)”, szybki research hotelu – Etap jak zwykle nie zawiódł – pakowanie, budziki nastawione na 5:00 i dzisiaj rano o 7:20 (bo oczywiście zaspaliśmy) wyruszyliśmy w drogę. Nasza mobilizacja jest więc godna podziwu!
Droga upłynęła znośnie, choć temperatura w okolicach 30 stopni (tak, mamy jeszcze kwiecień) dawała się we znaki. O 14:00 dotarliśmy do celu. Dlaczego Wrocław? To proste – tu nas jeszcze nie było! Poza tym, trzeba na własnej skórze przekonać się z kim Lublin przegrał walkę o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016.