Albania pożegnała nas jak… przemytników! Na granicy zostaliśmy skierowani do specjalnego hangaru z kanałem i podnośnikiem dla samochodów, gdzie kazano nam całkowicie opróżnić bagażnik i kabinę. Następnie, samochód został prześwietlony (latarką :P) wewnątrz i pod spodem a rzeczy zrewidowane. Brzmi groźnie? Wiadomo, że w takich sytuacjach nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Kilku starszych gości, których znajomość angielskiego zamyka się pewnie w 20 słowach a do tego Szarik na łańcuchu, którego powitalne hau hau zabrzmiało mało przyjacielsko. Dwie rzeczy jednak pomagały nam w tym wszystkich zachować względny spokój. Po pierwsze, na blogu Bałkany według Rudej, który dość namiętnie czytałam przed wyjazdem, opisana była dość analogiczna sytuacja i to na tym samym przejściu granicznym. Po drugie, sposób w jaki przebiegało całe to „pyranie” jedynie zepsuł nasz misterny system pakowania bagażnika. Rewizja była tak dokładna, że jakbyśmy chcieli cokolwiek przemycić, to na serio wystarczyłoby to po prostu włożyć do walizki pod ubranie 🙂 (i tym samym nasz blog zamienił się w poradnik małego przemytnika). Obserwowaliśmy tą farsę i czekaliśmy aż padnie aluzja o łapówkę, ale o dziwo nic takiego nie miało miejsca. Wszystko zakończyło się w ciągu jakichś 15 minut a za nami do podobnego „auto control” czekali już Holendrzy.

A mogło być tak pięknie. Przez całą drogę do granicy Albania żegnała nas przepięknymi krajobrazami. Porośnięte lasami góry, małe domki na ich zboczach a w dole koryto rzeki Shkumbin, wzdłuż której przyszło nam dziś jechać przez większość czasu. Pożegnalna kawa w restauracji, która przypominała mały zamek, bez angielskiego menu ani nawet gospodarza posługującego się tym językiem (prócz jednego słowa: money 😀 ). Podejrzewam, że gdybyśmy byli wytrawnymi piechurami i na wakacje jeździli głównie połazić po górach, Albania dużo bardziej przypadłaby nam do gustu. Bo prawda jest taka, że w znacznej ilości przypadków zabrakło nam w niej… Albanii właśnie!

Ten kraj z pewnością ma swoje momenty. Wspomniane góry, które pewnie kryją dużo większe piękno, niż to obserwowane zza szyb auta, magiczną Gjirokastrę i Kruję, jedyne w swoim rodzaju Syri i Kalter (niebieskie oko) czy przepiękne wybrzeże, które podziwiane ze słynnej trasy SH8 nie raz zapierało nam dech w piersiach. To w Albanii widzieliśmy również ten przepiękny turkusowy kolor wody, którego zawsze szukamy i do tej pory byliśmy pewni, że takie rzeczy to tylko na wyspach. To w Sarandzie znaleźliśmy nasz mały Hotel Magllara, którego właścicielka żegnała nas buteleczką pamiątkowego koniaku (a my ją nieco większą żubrówki 😛 ). Jednocześnie im bliżej morza, tym ma się wrażenie, że Albania traci tam swoją tożsamość. Jeśli w przewodniku otwieram rozdział Kulinaria i czytam burek i kawa a potem muszę się wysilać żeby znaleźć piekarnię (a najlepiej otwartą) a w hotelu piję jakąś brązową lurę, która nawet obok kawy nie stała, to coś tu jest nie tak. Jeśli wszędzie mogę zjeść pizzę, ale znalezienie kuchni tradycyjnej graniczy z cudem, to tym bardziej. Jeśli w Kruji można buszować w antykach i obłowić się w ręcznie dziergane koronki a znad morza mogę co najwyżej przywieźć magnes i jakieś plastikowe badziewie, to na serio nie jest to dobra droga. Nie wiemy czy to próba przypodobania się na siłę masowemu turyście (i jednoczesne ignorowanie faktu, iż są też tacy, którzy poza słońcem i wodą z chęcią poznają też i sam kraj właśnie) czy też może pokłosie tych wszystkich lat w izolacji i zachłyśnięcie się faktem, iż w końcu można mieć „Europę” na miejscu.

Mówi się, że Albania to nowy kierunek masowej turystyki, że dopiero raczkuje, że tych turystów nie ma tu jeszcze zbyt wielu. Hmm… Jeśli to są początki turystyki w tym kraju, to na serio nie chcemy tu być, jak przyjdzie spodziewany „bum” 🙂 Co prawda były miejsca, w których widać już było wrześniowy schyłek sezonu (a nawet jego definitywny koniec), ale myślimy, że to też się z czasem zmieni. No i zdecydowanie Albania to „polskie” miejsce na wakacje. W całym naszym podróżowaniu nie widzieliśmy tylu Polaków w obcym kraju!

Żegnamy Albanię i życzymy jej przede wszystkim większej dbałości o zachowanie jej bałkańskiego piękna.

Author

1 Comment

Reply To Irena Cancel Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.