To miał być mój dzień! Pierwsze plażowanie, pierwsza kąpiel w morzu, pierwsza szansa żeby przywieźć z tych wakacji coś więcej niż opalone stopy. Wszystko zaplanowałam. Znalazłam plażę na Google Maps (Batu Ferringhi) a w hotelowej recepcji wypytałam o to jak podróżować po wyspie tutejszymi autobusami. Po śniadaniu spakowaliśmy plecaki i w drogę! Na dworze przywitało nas 100% zachmurzenia i kałuże po nocnym deszczu.
Do plaży mieliśmy 16 km. Autobus pokonywał tę niebotyczną odległość z prędkością godną singapurskiego metra, bo zajęło mu to ponad godzinę. Niebo przez cały ten czas było nieprzejednane i prezentowało się tylko i wyłącznie w odcieniach szarości. Gdy przybyliśmy na miejsce, momentami zaczynało nieśmiało przebijać się słońce. Miałam nadzieję, że od tej chwili będzie już tylko lepiej. Nie było ;(
Na początek ze zdumieniem zauważyłam, że na plaży nie ma NIKOGO, kto by po prostu leżał. Tak najzwyczajniej na kocu czy ręczniku jak się leży w Europie, nawet jak nie ma słońca. Następnie stwierdziłam, że na plaży nie ma ŻADNEJ białej kobiety co przekładało się na to, że nie było ŻADNEJ kobiety w kostiumie kąpielowym. Było kilka przechadzających się rodzin muzułmańskich i trochę młodszej lub starszej dzieciarni, która w grupkach albo siedziała sobie po prostu na piasku albo siedziała w wodzie w ubraniach (nawet chłopcy). Trochę zbaraniałam 😉 Ja rozumiem, że muzułmański kraj, ale po pierwsze jesteśmy w miejscu turystycznym i białych twarzy jednak trochę się tu widzi na ulicach. Nie uwierzę więc, że nikt z nich tu nie plażuje a zwłaszcza Ci, którzy wybierają hotele tuż przy plaży. Po drugie, wg wikipedii, islam w Malezji wyznaje niecałe 64% ludności. Czy mam więc uwierzyć, że pozostałe 36% nie plażuje z uwagi na tą pierwszą część? Nie wiedziałam czy mogę się tak publicznie „obnażyć”, czy mnie ukamienują na miejscu. Powietrze było tak niesamowicie lepiące i duszne a woda taka przyjemnie mokra. Nie no tyle km żeby siedzieć na plaży w ubraniu? Raz kozie śmierć. No i żyję. Nikt nawet za szczególnie nie zwrócił na mnie uwagi (a przynajmniej tak mi się wydaje).
Naszego plażowania bez słońca mieliśmy może z 20 minut. Zdążyliśmy się zamoczyć po razie, stwierdzić, że morze śmierdzi rybą i … zauważyć wielką czarną chmurę na dość bliskim horyzoncie. Nie trzeba było długo czekać by zerwał się porywisty wiatr i zaczęło lać. Nie padać, lać jak z cebra. Do suchego i względnie czystego doprowadziliśmy się pod pobliskimi prysznicami, następnie pod małą parasolką przemknęliśmy jakoś do pobliskiego Starbucksa przeczekać najgorszą zlewę. Gdy niebo uspokoiło się na tyle by bez obaw wyjść na zewnątrz, poszliśmy łapać autobus powrotny.
W ramach poprawy humoru poszliśmy … zrobić pranie! Michał znalazł pralnię samoobsługową niedaleko naszego hotelu. Ile radości! Godzina i wszystko czyste i co najważniejsze już suche. Na serio nie wiem gdzie byśmy powywieszali mokre pranie w naszej klitce. Nawet nie wiecie jaką radość daje ponowny wybór czystych ubrań 😀 Kolację wcinaliśmy dziś „na dzielni”. Okazało się, że wieczorem, dosłownie za rogiem, rozstawia się u nas całkiem niezła garkuchnia. Blisko, tanio i smacznie. Rewelka!
Chyba nie muszę mówić jak zasmuciła mnie ta dzisiejsza pogoda. Najgorzej, że wszystkie prognozy straszą taką pogodą i gorszą praktycznie do dnia naszego wyjazdu. Nie mamy póki co pomysłu jak tu uciec by z jednej strony nie wpakowywać się w najgorsze deszcze a z drugiej mieć dobry punkt wypadowy gdy trzeba będzie wracać do Singapuru.
5 komentarzy
…Moniś, Biała Kobieto, szacun za odwagę. Dla pocieszenia- lubelskie niebo płacze już dobę, z małymi przerwami… Słońce z pewnością zmierza w Waszym kierunku
Dziękuję za pamięć i życzenia imieninowe. Życzę wam słoneczka, abyście mogli popracować nad opalenizną.
Misiu na zdjęciach opaleniznę już widać, to w porównaniu z tubylcami wydaje się ,że się nie opaliłaś. Życzę wam aby nie padało, deszcz zebrał się nad naszymi głowami i to na dłużej .
Pomysł, który niekoniecznie może wydawać się interesujący dla Moniki… Timelapsy nadchodzącej burzy! 😀 Ewentualnie hyperlapsy szczęśliwej Moniki skaczącej nad kałużą i już jest zajęcie na kilka dłuższych chwil ^^ Zawsze będziesz mogła oszukiwać znajomych, którzy nie przeczytali bloga, że potrafisz być szczęśliwa nawet jak pada na wakacjach 😀
A pralnia samoobsługowa z suszarkami! omg! jak na filmach! 🙂
😀 😀 😀